Ostatnio przedstawiliśmy scenę „Hotelowa opera mydlana” z książki
Shelley Bermana pt. „Hotel jest miejscem…” (A Hotel is a Place…). Teraz
prezentujemy kolejne zabawne spostrzeżenia z codziennego życia hotelowego. Nawiasem
mówiąc, warto zastanowić się, jak wiele obecnych obiektów podobnych jest do
tych, parodiowanych w tekście z 1972 roku. Ocenę pozostawiamy gościom
hotelowym.
Zachęcamy jednocześnie do nadsyłania własnych pomysłów z cyklu „hotel jest
miejscem…”, które będziemy sukcesywnie publikować.
Hotel jest miejscem, gdzie wysiadasz z taksówki z dwoma walizkami i aktówką, a
portier pyta się „Czy będzie się Pan u nas meldował, Sir?”
"Co odróżnia pukanie do drzwi w hotelu od pukania gdziekolwiek indziej?
W hotelu pukanie do drzwi i ich otwarcie następuje równocześnie. Co więcej,
wejście pukającego do pokoju jest wręcz natychmiastowe - z szybkością światła i
dźwięku. Właściwie znajdujesz się w konfrontacji z twoją pokojową dobre 4/10
sekundy od usłyszenia pukania."
W większości nowych pokoi hotelowych jest niewystarczająca ilość szuflad.
Berman pisze: "Szuflada w biurku jest dla twojej wygody, nie dla twoich
skarpet. Mieszczą się w niej:
- teczka z artykułami piśmienniczymi
- pocztówka z cudownym obrazkiem hotelu, który nazywa się tak samo, jak ten w
którym jesteś
- bloczek na telegramy
- dwie zawieszki „Nie przeszkadzać”
- menu room serwisu
- długopis kulkowy
- Biblia Gedeona
Większość tych rzeczy mógłbyś spokojnie wyciągnąć i położyć na komodzie, jeżeli
miałbyś ją w pokoju. Ale ona z kolei jest zwykle wypełniony rzeczami, których
nie mógłbyś umieścić w łazience, bo tam nie ma półek, a apteczka wypełniona
jest trzema szklaneczkami, trzema małymi kostkami mydła, dwoma myjkami do
twarzy, dodatkową rolką papieru toaletowego i szmatką do butów.”
Pytanie: „Co oznacza, kiedy recepcjonista podnosi na ciebie wzrok i ze łzami w
oczach mówi „Naprawdę bardzo mi przykro?” Odpowiedź: Nic!”
“Portier jest bardzo pomocną osobą. Niemożliwe było napisać o nim więcej
szczegółów, bo zawsze kiedy wypowiadałem słowo portier – ręka mimowolnie
odrywała się od maszyny i sięgała do kieszeni w poszukiwaniu drobnych”
"Konserwator jest człowiekiem, któremu zgłasza się coś i powinien tam być
za kilka minut. Pytanie: co oznacza w hotelu kilka minut? Odpowiedź: Coś między
godziną a półtora tygodnia."
Berman pisząc o procedurach związanych z przekazywaniem informacji przez
operatora wnioskuje, że po odebraniu przez niego wiadomości, ciągle nie wie on:
„Kto dzwonił, co powiedział i gdzie można go złapać”
"Zdezynfekowano". Co tak naprawdę oznacza ten pasek papieru na desce
klozetowej? Czy kiedy przygotowywano pokój na twój przyjazd człowiek w białym
kitlu, masce na twarzy i gumowych rękawiczkach wyciągnął sedes, zabrał go na
dół i gotowywał we wrzątku przez 15 minut? Czy wyciągał go potem szczypcami?
Czy przykręcał go z powrotem sterylnym, niklowanym śrubokrętem ze stali
nierdzewnej. Ten pasek papieru trochę kosztuje. Ktoś go produkuje i drukuje.
Ktoś mówi „Kończą nam się zapasy. Lepiej zamów kilka”. Są one potem liczone,
przygotowywane, przewożone, skrupulatnie składowane. Wszystko to nie mieści się
w głowie. Czy ten pasek jest opatentowany? Czy słowo to jest nazwą zastrzeżoną?
Kto jest autorem? A wszystko to sprowadza się do jednego – dużego zamieszania,
tylko po to, abyś wiedział, że masz czysty sedes.
"Hotel jest miejscem, które wciąż utrzymuje producentów 25-watowych
żarówek."
"Hotel jest miejscem, gdzie wieszaki nie mają haczyków.”
"Hotel jesy miejscem, gdzie płacisz 30 dolarów za noc, a oni nazywają cię
gościem."
„Hotel jest miejscem, gdzie możesz wyrobić sobie kondycję skacząc przez tace z
brudnymi naczyniami wystawionymi na korytarz”
„Hotel jest miejscem, gdzie czternaste piętro jest w rzeczywistości trzynastym
"w przebraniu".
“Hotel jest miejscem, gdzie wychodzisz z hotelu z dwoma walizkami i aktówką a
portier pyta się: “Czy Pan nas opuszcza, Sir?”
Urywki
z książki "A Hotel Is A Place…"
Shelley Berman - Price/Stern/Sloan Publishers Inc, Los Angeles, CA,
1972 (RW)
|